poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 1 - Anioł Śmierci



5 KOMENTARZY = ROZDZIAŁ 2

   Byłam już bardzo daleko od tego miejsca. Zapamiętałam drogę na wypadek gdybym chciała wrócić tam. Szłam główną ulicą miasta, które było dobrze oświetlone. Mimo tego, że mamy porę zaawansowanej jesieni, temperatura w nocy sięga minus pięć stopni, a ludzie chodzą poubierani już w zimowe rzeczy - Ja jako jedyna jestem w rozpiętej, czarnej bluzie.
   Byłam już pod moim domem - jednorodzinnym, prawie jak każdy tutejszy budynek - z kamieniami na wierzchu, bez tynków. W tym regionie ludzkie oko cieszą właśnie takie domy.
   Weszłam otwierając kluczem, który zawsze leży pod schodkami. Zamknęłam za sobą cicho drzwi. Poszłam jak najciszej po schodach i udałam się do pokoju. Za mną podążył mój pies rasy golden retriever. Zdjęłam buty obok drzwi i podeszłam do łóżka, na stoliku obok była lampa w kształcie dużej orchidej. Zapaliłam ją. Wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Tam wzięłam prysznic i się przebrałam.
   Leżąc i głaskając Sybillę, która była ze mną na łóżku myślałam o wszystkim a mianowicie o Zakonie. Kłamstwa ciągną się za nim już całe wieki. Żałuję, że moja matka zginęła przez informację, że ten zakon tak na prawdę nie chroni kościoła katolickiego. Nie zasługuje nawet na miano zakonu, lecz sekty...

Następnego dnia...

   W nocy spadł śnieg. W prawdzie to nie dużo, bo na oko pół centymetra, ale wiele by temperatura spadła do minus pięciu w dzień.
   Otworzyłam okno. Po chwili moje ciało ogarnął zimny dreszcz i zadygotałam. Zmiotłam z parapetu śnieg dłonią i oparłam się o futrynę okna i patrzyłam przez chwilę na opady. Płatki wolno spadają na powierzchnie ziemi. Ludzie chodzą ubrani w grube kurtki, czapki, rękawiczki, szale...
   Było mi już bardzo zimno. Zamknęłam okno i włożyłam bluzę.
   Zeszłam do kuchni.
- Hej ciociu. - Powiedziałam do kobiety
D.Wolfers Uwolnij Swój Umysł